Kanada pełna potworów

Kanada pełna potworów

Dystrykt Kenora – Why Not Fly…

Kanada pełna potworów

Jezioro Memphrémagog – Why…

Kanada pełna potworów

Wizualizacja Wendigo – Why…

Kanada pełna potworów

Wyobraź sobie, że znajdujesz się teraz na granicy stanu Minnesota w USA i prowincji Ontario w Kanadzie. Przemierzasz samotnie, tamtejsze wyludnione trakty ciągnące się przez nieskończenie długie lasy. Nagle czujesz na sobie czyiś wzrok. Trwa to przez niepokojąca długą chwilę, aż w końcu słyszysz niesamowity ryk – jakby z samego dna ostatniego kręgu piekieł. Przygotuj się, bo już za chwilę poznasz Wendigo – tutejszą mroczną legendę. Zapamiętasz ten widok do końca życia…

 

No dobrze, ale czym właściwie jest Wendigo? To ogromne, złe maszkary o długich jak tutejsze zimy szponach, szalonych ciemno-krwistych oczach i wielkim apetycie na ludzkie mięso. Niegdyś byli ludźmi, ale w wyniku aktu kanibalizmu stracili swoje człowieczeństwo, by w końcu przemienić się w wiecznie głodnego ducha, nawiedzającego zimową krainę aż po wsze czasy. Chociaż Wendigo ciężko jest zakwalifikować jako coś stricte amerykańskiego bądź kanadyjskiego, to jednak za „stolicę” tego niezwykłego stwora powszechnie uważa się dystrykt Kenora w prowincji Ontario w południowej Kanadzie. Właśnie w tym miejscu odnotowano najwięcej przypadków bezpośrednich spotkań oraz mrożących krew żyłach widzeń. Kenora to największy dystrykt w Onatrio. Jego powierzchnia jest niewiele mniejsza od powierzchni Szwecji. Większość tego terenu zajmują iglaste lasy tajgi – a częściowo także arktycznej tundry – tak charakterystyczne dla klimatu umiarkowanego chłodnego występującego na półkuli północnej. Idealne miejsce dla monstrum pokroju Wendigo, prawda?

 

Wśród zamieszkujących te tereny ludzi, wciąż wyczuwa się duży szacunek do tych, przekazywanych z pokolenia na pokolenie, opowieści, dlatego jeżeli ktoś przyjeżdżając tutaj oczekuje folwarcznego jarmarku rodem z Loch Ness, raczej miło się rozczaruje. Dlaczego tak się dzieje? Przecież wszystko co niezwykłe i ciekawe, zawsze przyciągało ludzi którzy potrafią na tym zbić całkiem przyzwoite pieniądze? Być może wiąże się to z pewną tragiczną historią która rozegrała się tutaj ponad 100 lat temu. Niejaki Jack Fiddler – człowiek z indiańskiego plemienia Kri – utrzymywał, że w ciągu swojego życia udało mu się zabić 14 tych potężnych istot. Nie zainteresowałby swoimi opowieściami żywej duszy, gdyby nie to, iż niedługo później 87-letni wówczas mężczyzna z zimną krwią zamordował jedną z tamtejszych kobiet. Jak twierdził, była ona o krok od transformacji w bestię, a on zaś tylko zapobiegł dalszym nieszczęściom, które z pewnością dotknęły by jego plemię, gdyby dokonała się pełna przemiana. Aż do końca swojego życia – które spędził już w więzieniu – nie wyparł się swoich słów. I tak oto do historii, został dopisany kolejny, mrożący krew w żyłach akapit, a legenda o Wendigo wciąż pozostaje żywa w miejscowych sercach. Choć okoliczne miasta wcale nie chełpią się tym, że po tutejszych okolicach kręcą się stworzenia z pogranicza jawy i snu, to jednak wielu amatorów przygód przybywa do miejscowych lasów z mocnym postanowieniem ujrzenia stwora. Podobno nawet kilku z nich udało się go zobaczyć  i przeżyć. Oczywiście – jak to zwykle bywa – jakoś nikt nie potrafił zrobić dobrego zdjęcia.

 

Wendigo to jednak nie wszystko co Kanada ma do zaoferowania w tym temacie. Jest w prowincji Quebec takie jezioro – Memphrémagog. Nie było by w nim nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że mroczne oblicze głębokiego na ponad 100 metrów zbiornika polodowcowego, skrywa w sobie wyjątkową tajemnicę. Tajemnica zwie się Memphré i jest lokalnym stworem, którego opisy są zaskakująco zgodne z relacjami ludzi, którym rzekomo udało zobaczyć się na własne oczy słynnego potwora z Loch Ness. Choć Memphré jest mniej sławny od krwiożerczego Wendigo to nie można mu odmówić tego, że znakomicie uzupełnia tutejszą galerię osobliwości. Parafrazując nasze polskie powiedzenie to Kanadyjczycy nie gęsi i swojego potwora mają. I to nie jednego, bo nawet dwa!